Archiwum Polityki

Zmonitoruj się sam

Popieram utworzenie Narodowego Ośrodka Monitorowania Mediów, który będzie – jak zapowiedział nadredaktor Jarosław Kaczyński – gromadził (między innymi) życiorysy dziennikarzy, będzie – jak zapowiedział podredaktor Jarosław Sellin – przyglądał się, skąd dziennikarze „się wywodzą”, przyczyni się do tego, co półredaktor Roman Giertych nazywa „repolonizacją mediów”. Nam wystarczy gazeta polska.

Dr Tomasz Żukowski, nadsocjolog PiS, a także prof. Ryszard Legutko, podmarszałek Senatu, prosto w oczy i z zimną krwią opowiadali ostatnio Monice Olejnik o pożytkach monitoringu: skoro media są władzą, to powinny być równie prześwietlane. Kiedy życiorysy dziennikarzy będą znane, kiedy poznamy ich orientację polityczną i seksualną, ich przeszłość (także zamierzchłą), ich przynależność partyjną, skłonność do nałogów, kiedy podliczy się, ile razy występowali w mediach publicznych, kiedy pozna się ich billingi i wyciągi z konta – lepiej zrozumiemy ich wypowiedzi i publikacje.

Siedzi sobie taki jeden z drugim redaktorek przed kamerą i krzywią się na zakaz Parady Równości – a czy ten mądrala pozostaje w związku małżeńskim, czy płaci alimenty (nazwisko matki znane w monitoringu)? Dlaczego gazeta popiera sprzedaż stoczni Austriakom, którzy chcą w ten sposób uzyskać dostęp do morza? Państwu się wydaje, że – dajmy na to – ktoś krytykuje program Patriotyzm Jutra, repolonizację Banku Ochrony Środowiska albo popiera obsceniczne przedstawienia teatralne, bo mu się tak podoba, a tymczasem wywiad środowiskowy i teczka osobista wiele wyjaśnia.

Media są antypaństwowe i trzeba im szarpnąć cugle. Z nielicznymi wyjątkami (nazwiska i adresy znane redakcjom) dziennikarze używają sobie na rządzie, na każdym kroku krytykują, ronią krokodyle łzy, rozdzierają szaty, nagłaśniają opozycję, z wypowiedzi ministrów wyraźnie sobie drwią, najlepszych posłów mają za hetkę-pętelkę.

Polityka 9.2006 (2544) z dnia 04.03.2006; Passent; s. 92
Reklama