Zterytorium Gruzji prowadzona jest agresja terrorystyczna przeciwko mojemu krajowi” – powiedział Siergiej Iwanow, minister obrony Rosji, podczas zakończonego w zeszłym tygodniu spotkania ministrów obrony NATO w Warszawie. Co to oznacza w praktyce? Czy to zapowiedź jakiejś szerzej zakrojonej akcji dyplomatyczno-wojskowej? Dokładnie nie wiadomo, bo rozmowy ministrów były niejawne. Wiadomo jednak, że sytuacja na Kaukazie zaognia się, a między Moskwą i Tbilisi trwa nieustanne przeciąganie liny o wpływy, a nawet suwerenność. Gruzja obawia się, że Zachód pozostawi ją własnemu losowi w zamian za wolną rękę w Iraku. Rosja oskarża Gruzję o wspieranie bojowników czeczeńskich ukrywających się w Wąwozie Pankiskim. Od kilku miesięcy Moskwa żąda wpuszczenia tam swoich oddziałów, motywując to walką z terroryzmem.
Tbilisi konsekwentnie odmawia, argumentując, że wszystko jest pod kontrolą, a żadnych terrorystów w wąwozie nie ma. Gruzini zaproponowali nawet, by Rosjanie weszli w skład misji obserwatorów OBWE i przekonali się o tym na własne oczy.
Putin przystąpił jednak do działania: rosyjskie samoloty zbombardowały w końcu sierpnia domniemane pozycje powstańców. Choć Gruzini poskarżyli się ONZ, prezydent Eduard Szewardnadze nawoływał do załagodzenia konfliktu. Tymczasem Duma już udzieliła prezydentowi Putinowi pełnego poparcia co do podjęcia dalszych kroków. Odpowiednią rezolucję, w której mówi się też o możliwości wprowadzenia sankcji gospodarczych, poparło aż 350 deputowanych, a tylko 21 było przeciw.