91 proc. Polaków uważa, że szkoła powinna uczyć radzenia sobie na rynku pracy. 83 proc. twierdzi, że jest to zadanie, z którym szkoła sobie nie radzi. I w ogóle spośród wszystkich misji (poza uczeniem polskiego czy matematyki) wywiązywanie się z tej właśnie wychodzi polskiej szkole – zdaniem opinii publicznej – najgorzej (Ipsos Demoskop). Oczekiwanie, że umiejętność zdobycia pracy dziecko wyniesie ze szkoły, podsycane jest, rzecz jasna, sytuacją na rynku pracy.
95
proc. Polaków stwierdziło we wrześniu (CBOS), że jest to sytuacja zła albo bardzo zła. A więc troska, by przynajmniej moje dziecko umiało utrzymać się na powierzchni, jest uzasadniona. Czy jednak rzeczywiście po szkole jako instytucji można sobie wiele w tej dziedzinie obiecywać?
Wojciech Starzyński, prezes Społecznego Towarzystwa Oświatowego:
Zgodnie z podstawą programową, w nauczaniu gimnazjalnym znalazły się już elementy przedsiębiorczości, natomiast w liceach profilowanych ta problematyka jest ujęta w wyodrębnionym przedmiocie. Wynika z tego, że twórcy reformy edukacji z lat 1997–2001 zdawali więc sobie sprawę jak silna jest potrzeba powiązania nauki w szkole z realiami rynku pracy. Według mnie oczekiwania z górą 90 proc. Polaków są słuszne. I za kilka lat nauka przedsiębiorczości, tak jak na przykład nauka posługiwania się komputerem, trwale wejdzie do kanonu nauczania w polskiej szkole. Tyle tylko, że wymaga to odpowiedniego przygotowania nauczycieli i – co bardzo istotne – zakorzenienia się postaw przedsiębiorczości w rodzinach. Istotnie, komputer i języki obce w tym kanonie stosunkowo szybko się znalazły.
19
proc.