Prof. Marek Belka
wicepremier:
„– Niektórzy analitycy gospodarczy mówią, że pojawiły się sygnały wzrostu gospodarczego.
– Jakie sygnały? Nie zgadzam się. Akurat ja powinienem szerzyć »plagę« optymizmu, ale się do tego nie nadaję. Ja wolę zakładać gorszy scenariusz i najwyżej później przyznać, że się pomyliłem i jest lepiej, niż myślałem. W tej chwili na pewno można powiedzieć, że z budżetem będzie lepiej, niż na początku zakładaliśmy. Natomiast w gospodarce oznaki ożywienia są bardzo wątłe i oby nie okazały się przejściowe. Rzeczywiście rośnie popyt konsumpcyjny, ale z czego on właściwie rośnie, nie wiadomo. Ludzie tracą pracę, dochody ludności prawie w ogóle nie rosną, depozyty wcale nie spadają. Wygląda na to, że ludzie za wszelką cenę bronią swojego poziomu konsumpcji, być może uruchamiając pieniądze dotychczas chowane. Pewną pozytywną rolę mogło odegrać wprowadzenie euro. Ludzie wymienili na złotówki dotychczas przechowywane marki niemieckie i wydali je. Jeśli ożywienie konsumpcyjne nie przełoży się na ożywienie inwestycyjne, to wszystko okaże się przejściowe. Za wcześnie, żeby odtrąbić początek ożywienia”.
(W rozmowie z Dorotą Sobieniecką i Maciejem Goniszewskim, „Głos Wybrzeża”, 10–12 V)
Hr. Adam Zamoyski
historyk:
„– Jak widać dziś Polaków z europejskiej perspektywy?
– Kiedy przyjeżdżało się do Polski wiele lat temu, w mieście widziało się piękne głowy, starannie ubranych ludzi, jakiś fason. Na wsi widziało się pracowitych, nobliwie wyglądających chłopów. (...) Teraz jest odwrotnie. W środku miasta widzę strasznych ludzi.