Tego jeszcze nie było. Premier Japonii Junichiro Koyzumi przyleciał z jednodniową wizytą do Phenianu, gdzie rozmawiał z komunistycznym przywódcą Północnej Korei Kim Dżong-Ilem. Koreańczycy pamiętają Japonii jej kolonialne rządy w latach 1910–1945. Japonia pamięta Korei Północnej serię porwań obywateli, uprowadzonych w latach 70. i 80. do północnokoreańskich szkół dla szpiegów. Japonia, sojusznik Zachodu, pamięta także, że rząd prezydenta Busha wpisał Phenian na czarną listę stolic zagrażających bezpieczeństwu międzynarodowemu. Wizyta była więc chodzeniem po dyplomatycznym polu minowym. Koyzumi przeprosił Koreańczyków za okupację, ale nie obiecał odszkodowań. Kim Dżong-Il przeprosił za porwania, ale nie wyjaśnił przekonująco, dlaczego aż ośmioro spośród tuzina obywateli japońskich na oficjalnej liście uprowadzonych (mogło być ich nawet około 40) już nie żyje. A oś zła? Kim Dżong-Il obiecał przedłużyć bezterminowo moratorium na północnokoreańskie testy rakiet dalekiego zasięgu. Jeśli zgodzi się teraz na wpuszczenie inspektorów zbrojeniowych ONZ – ryzykowna podróż do jaskini zła może okazać się błogosławiona.