Archiwum Polityki

Śmierć młodej lodówki

Nie wiem, jak długo lodówka zachowuje naturalną młodość. Jeśli założyć, że jej żywot jest porównywalny do żywotów naszych domowych zwierząt (psów i kotów), to moja lodówka była dosyć młoda, bo liczyła zaledwie trzy lata, podczas kiedy jej poprzedniczka dożyła sędziwego wieku lat piętnastu. W mojej młodej lodówce ktoś z użytkowników złamał plastikowy zatrzask na drzwiczkach do zamrażalnika i okazało się, że całe skomplikowane urządzenie nie nadaje się do użytku, bo drzwiczki wypadają przy każdym sięgnięciu po zawartość.

Powodowany odruchem szczerego gniewu postanowiłem nie dawać za wygraną i ruszyłem po różnych punktach obsługi, szukając plastikowych drzwiczek na wymianę. Okazało się to niemożliwe. Lodówka jest dziełem jednej ze znanych na rynku firm, ale części zamienne można zdobyć tylko do agregatu, który jest objęty firmową gwarancją. Drzwiczki złamane niezdarną ręką użytkownika nie podlegają gwarancji, więc się ich nie sprowadza i w rezultacie lodówka nadaje się do wyrzucenia. Słysząc okrutny wyrok na lodówkę, poczułem się jak właściciel kulawego pieska, którego weterynarz chce uśpić, bo nie potrafi poprawnie zestawić kości w połamanej kończynie.

Jeśli ten przykład wydaje się przesadny, to wyznam na własną obronę, że on także pochodzi z mego życia i tylko dzięki zdecydowanej postawie żony pokrzywdzona przez los labradorka, nosząca imię Tutu, żyje szczęśliwie mimo leciutkiej kulawizny.

Banalne przygody z lodówką uświadomiły mi problem, który spotykałem wielokrotnie. Wychowany od dzieciństwa w świecie niedoborów, uważałem marnotrawstwo za poważny grzech. Otaczające nas przedmioty były zawsze reperowane, czasem przeżywały drugie życie znajdując nowe zastosowanie. Pióro wieczne z popękanym tłokiem, który przestał zasysać atrament, stawało się piórem maczanym.

Polityka 39.2002 (2369) z dnia 28.09.2002; Zanussi; s. 97
Reklama