Gdzie są granice umacniania się polskiej waluty? Marek Belka, wicepremier i minister finansów, mówi, że nie chce tego dalej sprawdzać. Szkody ponoszone przez eksporterów i producentów są na tyle duże, iż jego zdaniem rząd, wraz z Radą Polityki Pieniężnej, powinien wrócić do „sprawy reżimu kursowego”. W praktyce oznacza to sugestię powrotu do widełek ograniczających zakres wahań kursowych złotego i zachętę do kosztownych i zazwyczaj nieskutecznych interwencji walutowych NBP poprzez wykupywanie źle ostatnio wycenianego dolara lub euro (o nieskuteczności takich interwencji przekonały się w przeszłości banki centralne wielu krajów). O wszystkich tych pomysłach Rada Polityki Pieniężnej dowiaduje się za pośrednictwem mediów, co jeszcze raz potwierdza, że współpraca między tym ciałem a rządem wyraźnie niedomaga. A przecież rząd i Rada, jeśli zgadzają się, że złoty jest przewartościowany, mogłyby wpływać na jego kurs choćby poprzez zgodne deklaracje zwiększające psychologiczne ryzyko inwestowania w polską walutę. Tak się robi na świecie, ale wymaga to pewnej subtelnej gry z inwestorami. Publiczna wymiana topornych oświadczeń jest metodą najgorszą. Gdzie dwóch się bije, tam trzeci łatwo zarabia.