Na zakończony niedawno najdłuższy weekend Europy telewizja publiczna przygotowała wyjątkowo atrakcyjny repertuar. Pomyślano nawet o tym, by okazale uczcić obchodzone 1 maja Święto Pracy. Jedynka pokazała wzruszający do łez i śmiechu komediodramat „Goło, ale wesoło”, w którym to filmie pozbawieni pracy mężczyźni organizują występy striptizerskie, odzyskując uznanie otoczenia i poczucie sensu życia. Był to film produkcji angielskiej. Tego samego wieczoru Trójka pokazała „Orkiestrę”, przejmującą opowieść o pozbawianych właśnie zatrudnienia górnikach, którzy, niczym muzycy na „Titanicu”, grają do końca w swej orkiestrze dętej. Oczywiście, był to również film produkcji angielskiej. Chwała telewizji publicznej za to, że pokazała nam, jak wyglądają bezrobotni, szkoda, że musiała w tym celu sprowadzać filmy z Wielkiej Brytanii. Niestety, krajowy bezrobotny w polskim współczesnym kinie z reguły nie występuje. Jest jednak nadzieja, że coś się zmieni. Jak wiadomo, nasza kinematografia przeżywa głęboki kryzys, a większość reżyserów nie ma obecnie zajęcia. Kiedy niebawem zacznie działać wspaniały system dotowania kina przez ministra Celińskiego, powrócą za kamerę i zapewne zechcą opowiedzieć o mękach bezrobocia. Wiadomo przecież, iż nasi filmowcy uwielbiają kręcić filmy o sobie samych.