Na pewno jeden z najbardziej oryginalnych filmów, jakie trafiły ostatnio na nasze ekrany. Ciekawostką jest, że niemal równocześnie odbyła się premiera w Stanach, mimo że o „Fanatyku” było tam głośno już rok temu, kiedy dostał główną nagrodę na słynnym Sundance Festival. Niezależny reżyser Henry Bean, członek wspólnoty nowojorskiej Synagogi Konserwatywnej, miał bowiem pewne kłopoty z wprowadzeniem filmu do kin w związku z szokująca historią, o jakiej opowiada. Mówiąc w największym skrócie jest to opowieść o młodym Żydzie, który staje się antysemitą. Nie kieruje się bynajmniej prostackimi odruchami, wręcz przeciwnie, jego bunt ma głębokie, religijne i moralne uzasadnienie. Danny Balint, pilny uczeń jesziwy, wziął sobie w szczególności do serca biblijną opowieść o Abrahamie, który posłuszny woli Boga skłonny był złożyć w ofierze własnego syna. Widzi w tym geście archetyp żydowskiej uległości wobec przeznaczenia. Jest w filmie scena, kiedy Danny, skierowany na resocjalizację polegającą na rozmowach z ofiarami Holocaustu, słucha opowieści starego Żyda o tym, jak Niemcy w jego obecności zabili mu synka. Zamiast wyrazić współczucie, reaguje gniewem: „Dlaczego pan nie bronił dziecka?” To jest tylko połowa osobowości Danny’ego, który jednocześnie, z jeszcze większą determinacją, praktykuje judaizm, odkrywając dopiero teraz prawdy wcześniej niedostępne. Ale czy można być jednocześnie gorliwym Żydem i aktywnym antysemitą, ofiarą i katem? Tragiczna sprzeczność musi prowadzić do tragicznego rozwiązania. (zp)
[dobre]
[średnie]
[złe]