Szefostwo Sądu Okręgowego w Gdańsku osłupiało na widok kalkulacji, którą przysłało prywatne archiwum z Pruszcza Gdańskiego. Opiewa ona na kwotę 10 668 zł. Sąd miałby zapłacić tyle za wgląd do dokumentacji zarobków byłego traktorzysty, ubiegającego się o ustalenie wysokości renty. Bez wglądu nie może wydać orzeczenia.
W sprawie akt Jerzego Ł., traktorzysty, sąd już w sierpniu 2000 r. zaczął korespondować z Zakładem Usług Archiwalnych i Przechowywania Akt Sebastiana Jastrzębowskiego, gdzie znajdują się dokumenty Spółdzielni Kółek Rolniczych Karsin, w której kandydat na rencistę pracował. Ojciec Sebastiana Jastrzębowskiego – Jan był swego czasu kierownikiem archiwum akt nowych w Archiwum Państwowym w Gdańsku. Trafiały tam po 1990 r. informacje o likwidowanych i upadających przedsiębiorstwach. Archiwa państwowe nie przyjmowały ich akt, ponieważ gromadzą dokumentację kategorii A, przechowywaną wieczyście. Akta zakładów pracy należą do kategorii B, przechowywanej czasowo. Przyjmowały je najrozmaitsze składnice, organizowane przez różne instytucje i osoby prywatne prowadzące działalność gospodarczą.
Prawdopodobnie umiejscowienie zawodowe Jastrzębowskiego seniora pomogło juniorowi, wówczas studentowi medycyny, zgromadzić całkiem pokaźny zasób akt. Obecnie obejmuje on 80 tys. teczek osobowych, 300 tys. sztuk rocznych kartotek płacowych z ponad 170 zlikwidowanych firm. Syndycy i likwidatorzy z góry płacili za przechowywanie przez 50 lat w przypadku akt osobowych, zaś akt finansowo-płacowych przez lat dwanaście.
Początkowo wszystko wskazywało na to, że składnice niewiele będą miały do roboty. Sytuację zmieniła radykalnie reforma systemu emerytalnego. Dla wielu ludzi odnalezienie dokumentacji z czasów, kiedy byli młodzi, zdrowi i wyrabiali 300 proc.