W wywiadzie dla „Polityki” (nr 18) pan prezydent Aleksander Kwaśniewski stwierdza: „Także ideowe, światopoglądowe przesuwanie się SLD z lewicy do centrum jest przejawem europejskości, bo dzisiaj żadna lewica w Europie nie wraca na pozycję walczącej laickości i antyklerykalizmu. Co nie znaczy, że SLD nie czeka jeszcze poważna debata ideowo-światopoglądowa, a tematów nie brakuje. Są nimi na przykład eutanazja, inżynieria genetyczna...”. Oba człony wypowiedzi pana prezydenta są prawdziwe. Rzeczywiście – mało która lewica w Europie (nie zapominajmy jednak np. o Irlandii) stoi dzisiaj na pozycjach laicyzmu i antyklerykalizmu, które można by opatrzyć przymiotnikiem „walczące”. Nie można też zaprzeczyć, że czeka nas jeszcze poważna debata nad eutanazją, inżynierią genetyczną etc. etc. Wszystko to prawda. A jednak wypowiedź Aleksandra Kwaśniewskiego jest jednocześnie (taki to już relatywizm w naszych postmodernistycznych czasach) niejakim mydleniem oczu. Jeżeli bowiem w większości państw europejskich lewica nie zajmuje się laicyzmem w szczególnej mierze i może się poświęcać rozważaniom, jak ująć w karby przepisów przyszłe klonowanie człowieka, to dzieje się tak dlatego, że w owych krajach, włącznie z Danią, Norwegią, Szwecją i Wielką Brytanią, gdzie istnieje teoretycznie religia państwowa, kwestia oddzielenia Kościołów od władzy i szkolnictwa została od dawna racjonalnie i laicko uregulowana. Tymczasem, z czego przecież pan prezydent doskonale zdaje sobie sprawę, Rzeczpospolita nie przeszła jeszcze bynajmniej przez ten zasadniczy etap europejskości.
We Francji prawo o rozdziale Kościoła i państwa uchwalone zostało prawie sto lat temu, w grudniu 1905 r.