Na kilka dni przed wyborami w Niemczech szanse obu kandydatów są wyrównane, z tym że SPD ma ostatnio wiatr w żaglach, podczas gdy chadecka CDU/CSU dryfuje w łopocie. Kanclerzowi Gerhardowi Schröderowi (na fot. po prawej) pomogła powódź, kiedy to wykazał dużą sprawność administracyjną, dwie debaty telewizyjne, w których – jak dowodzą wyniki badań opinii – był bardziej wiarygodny i bezpośredni, oraz wyraźna odmowa udziału Niemiec w ewentualnej akcji wojennej przeciwko Irakowi. Czy to wystarczy, by zwyciężyć w wyborach, zobaczymy w niedzielę 22 września tuż po 18.00. Prognozy są dość pokrętne i wszystkie warianty koalicji są możliwe. Jedno jest tylko wykluczone – udział postkomunistycznej PDS w którejkolwiek z nich.
Z polskiego punktu widzenia niewątpliwie byłoby lepiej, gdyby obecna koalicja utrzymała się, a chadecki rywal kanclerza Edmund Stoiber nie miał okazji do wypróbowania swej „bardziej narodowej” – jak to określa – polityki wschodniej.