Archiwum Polityki

„Ojciec wzgardzonych i chorych”

Ojca Mariana Żelazka, polskiego kandydata do Nobla (POLITYKA 6), poznałem osobiście w 1979 r. Pracowałem wtedy w naszej ambasadzie w Delhi i w czasie spędzanego w Orisie urlopu odwiedziłem Go w Puri (...), gdzie znalazł się... za karę. Wysłany prosto z Niemiec do dżungli w głębi stanu Orisa, tak zaczął nawracać Adivasi („dzikie plemiona” zwane obecnie z uwagi na poprawność polityczną „nie skażonymi cywilizacją plemionami wyznającymi animizm”), że ponad 200 tys. z nich przeszło na katolicyzm. Rozsierdził tym braminów i władze stanowe. Kastowi Hindusi pariasami i Adivasi się brzydzą. Mimo że już Mahatma Gandhi nazwał pariasów haridżanami, czyli dziećmi Boga, i mimo że konstytucja Indii już w 1956 r. zniosła system kastowy, to nadal są oni wyrzucani poza nawias społeczeństwa. Bramini traktują ich z pogardą, ale zarazem są przeciwni nawracaniu pariasów na chrześcijaństwo lub islam. Zmuszono więc ojca Mariana do przeniesienia się do Puri – jednego z czterech najbardziej świętych miejsc hinduizmu. Taki ichni Lourdes. Myśleli, że go uziemili, bo proszę sobie wyobrazić mułłę nawracającego obywateli Watykanu lub rabina mieszkańców Częstochowy. (...) Ojciec Marian Żelazek zaopiekował się w Puri pariasami i trędowatymi i po kilku latach ciężkiej pracy zgromadziła się wokół niego pokaźna grupa wiernych (...). Trędowatych w pogardzie mają nawet pariasi. Dlatego doprowadzenie przez Ojca Mariana do tego, że dzieci zdrowe chodzą do szkoły i bawią się razem z dziećmi trędowatych, to dla znającego stosunki w Indiach wielki cud.

Janusz Dłużyński, Warszawa

Polityka 12.2002 (2342) z dnia 23.03.2002; Listy; s. 68
Reklama