Archiwum Polityki

Duch opowieści

Prawda, której teraz zaznaję, jest stara jak pisanie: równie ważne jak pisanie jest utrzymywanie kontaktu z duchem opowieści. Bez kontaktu z duchem opowieści pisać się nie da wcale, ale jak rytm pisania słabnie, jak jest inny niż zazwyczaj, jak człowiekowi trudniej na robocie się skupić, jak zdaje się mu przez to, że wszystko idzie w rozsypkę – kontakt, zwłaszcza kontakt wzrokowy, z duchem opowieści pomaga, a nawet ocala. Zwłaszcza i trochę paradoksalnie, i trochę dla mnie nieoczekiwanie, kontakt wzrokowy pomaga w pisaniu felietonów. Bo w pisaniu powieści procedury wbrew pozorom są prostsze, sprowadzają się do znalezienia choćby dwu godzin dziennie, żeby w papierach pogrzebać, coś popoprawiać, samo pisanie większych kawałków można jakoś rozrzedzić, przeciągnąć, zawiesić, można nie tyle jakiś fragment napisać, co go sobie projektowo zanotować, słowem z duchem opowieści w pisaniu obszerniejszych rzeczy można sobie przeciągle, przeuroczo i nieraz mało produktywnie pofiglować – w pisaniu felietonów duch ten musi pomagać wymiernie, pisania felietonu nie da się chytrze zastępować grzebaniem w papierach i wiecznym korygowaniem stylu – felieton musi być gotowy na czas.

Autotematyczne myśli tyczące kunsztu felietonistycznego przychodzą mi do głowy, bo powoli przymierzam się do zebrania wyboru moich felietonów z „Polityki” i wydania ich w postaci – jak sądzę – opasłego tomu. Z górą trzy lata przeszły od pewnej nocnej jazdy po Warszawie, kiedy w ostro – jakby chciał podsłuchy wymijać – przez Zdzicha Pietrasika prowadzonym samochodzie ustalaliśmy z nim i z Jurkiem Baczyńskim operacyjne szczegóły mojego transferu do „Polityki”.

Polityka 12.2002 (2342) z dnia 23.03.2002; Pilch; s. 94
Reklama