Nikt nie jest winny temu, co się stało. Może długa i mroźna zima. Albo ubranka syntetyczne, które paląc się wydzielają trujący dym.
Przybiegł sąsiad i wybił szybę. Strażacy rozwijali swoje węże. Sąsiad krzyknął na jednego z nich, żeby skoczył z nim do środka domu.
Sąsiad zaczął wynosić jedno po drugim przez okno i układać na śniegu. Przyjechał lekarz, próbował reanimować, ale było to na nic. Lekarz zaczął płakać. Jaki człowiek zniesie widok pięciorga nieżywych dzieci na śniegu, jeszcze ciepłych, o krok od życia? Policjant z Płońska pomyślał: Przeziębią się, i nakrył je derką, choć wiedział, że to bez sensu.
Polityka
10.2006
(2545) z dnia 11.03.2006;
Społeczeństwo;
s. 90