Autor przytacza kwestię z filmu „Asterix – misja Kleopatra” [art. „Latać każdy może”, POLITYKA 31, o modzie na filmy dla dzieci – red.]. Słowa dialogu Galów: „Straszny tłok, jak na targu wołów w Lutecji. Oni tam co roku prezentują nowe modele wołów” – objaśnia Janusz Wróblewski następująco: „Żeby docenić ten dowcip, trzeba wiedzieć, że w Lutecji, na północy Francji, odbywają się prestiżowe targi samochodów, na których co roku wystawiane są najnowsze modele luksusowych pojazdów. Ile osób w Polsce o tym wie?”. Sądzę, że sporo, gdyż chodzi tu o paryski salon samochodowy. Dociekliwy czytelnik mógłby jednak na próżno szukać na mapie Francji owej Lutecji, gdyż jest to starożytna i średniowieczna nazwa Paryża, łac. Lutetia Parisiorum, używano także formy Parisii (dopełniacz Parisiorum) będącej tzw. plurale tantum – rzeczownikiem posiadającym tylko liczbę mnogą, jak nasze Szamotuły czy Oborniki; i to od tej drugiej nazwy pochodzi nowożytna: Paris. (...)
Do kina wybrałam się ze względów profesjonalnych (uczę j. łacińskiego i kultury antycznej na UAM) z dwunastoletnim synem. Rzeczywiście, film jest zabawny, z wartką akcją, lecz (...) aby zrozumieć historię przedstawioną w krzywym zwierciadle, trzeba mieć solidną wiedzę historyczną. Czy uczniowie klas IV–VI polskiej zreformowanej szkoły podstawowej mają szansę nabycia tej wiedzy na jednej lekcji historii tygodniowo?