W Internecie można łatwo trafić do wirtualnych ścian płaczu, gdzie klienci żalą się na nieuczciwe zagrania banków i wzajemnie radzą, gdzie można znaleźć najlepszy ROR, u kogo najkorzystniej pożyczyć pieniądze i w ogóle jak nie dać się zwieść reklamom bez pokrycia.
„Od 3 lat jestem klientem Pekao SA, mam jednak dosyć ciągłych problemów z tą instytucją, czy możecie podzielić się swymi dobrymi doświadczeniami na temat banków? Gdzie warto się przenieść? – pyta jeden z internautów na liście dyskusyjnej portalu finansowego ELFIN.
Natychmiast sypią się podpowiedzi i komentarze: „Jeszcze trzymasz pieniądze w tym banku? Ja już dawno przekonałem się, że tego typu banki należy omijać z daleka, radzę pomyśleć o bankach internetowych” – radzi jeden z dyskutantów, a kolejny ostrzega: „na pewno odradzam Citibank, nie jestem tu zbyt odkrywczy, gdyż wiele osób skarży się na jego działanie. Pokrótce – dlaczego nie lubię Citi? Dlatego że jest drogi, obsługa niezbyt kompetentna, ale bardzo pewna siebie”.
Najprostszą pułapką, w jaką wpadają klienci, są bankowe promocje. Wiele osób jest przekonanych, że zachwalane w reklamie wysokie oprocentowanie pieniędzy gromadzonych na koncie czy usługi wykonywane bez pobierania opłat i prowizji będą takimi zawsze i nic już się nie będzie zmieniać. Tymczasem promocja szybko się kończy – oprocentowanie spada, na bankowych wyciągach pojawiają się adnotacje o pobieranych opłatach i prowizjach. Klienci muszą wrócić na ziemię. To bywa bolesne, bo czasem okazuje się, że cała operacja ze zmianą banku, kalkulowana na podstawie promocyjnej oferty, nie miała większego sensu.
Urszula Łysoń z Federacji Konsumentów radzi, by decydując się na skorzystanie z atrakcyjnej oferty banków nie polegać wyłącznie na informacjach zaczerpniętych z reklam czy zapewnień pracowników bankowych, lecz uważnie przeczytać umowę, oraz towarzyszący jej regulamin.