Same kłopoty z majowym finałem konkursu Eurowizji w Moskwie. Najpierw Gruzini zgłosili utwór „We don’t wanna PUT IN”, niejakiego Stefane’a z chórkiem dziewcząt. Niby niewinne disco, ale puszcza oko, bo tytuł można przetłumaczyć: „nie chcemy Putina”. Później na rosyjską finalistkę wybrano piosenkę śpiewaną przez Ukrainkę Anastasję Prochodźko, a rosyjskie słowa napisała Estonka. Menedżer konkurentki zażądał powtórzenia eliminacji, tak aby „Rosję reprezentował Rosjanin”.
Polityka
11.2009
(2696) z dnia 14.03.2009;
Flesz. Ludzie i wydarzenia;
s. 11