O tym, że wpływowi politycy LPR w wielu sprawach prezentują niezbyt trzeźwą postawę, wiedzieliśmy od dawna, jednak dopiero w zeszłym tygodniu łódzka policja ujęła problem w liczbach i to od razu bezwzględnych. Funkcjonariusze poddali badaniom lidera LPR Mirosława O., a wyniki zaskoczyły nawet znawców tematu. Trzeba przyznać, że 2,2 promila w wydychanym (z trudem) powietrzu to rezultat na przyzwoitym krajowym poziomie, świadczący o tym, że liderzy prawicy śmiało i bez kompleksów doganiają nie tylko niektórych liderów lewicy, ale także większość rowerzystów i kierowców furmanek. Co więcej, Mirosław O. udowodnił, że aby osiągać dobre wyniki, porządny inteligent nie musi wlewać w siebie litra wódki ani łykać wyszukanych lekarstw na choroby tropikalne, ale wystarczy mu kieliszek dobrego czerwonego wina.
Cieszy fakt, że bezpośrednio po przekroczeniu magicznej bariery 2 promili Mirosław O. wciąż pozostawał w stanie na tyle dobrym, że trafił do swojego samochodu, a nawet go uruchomił. Co prawda pojechać nim nie dał już rady, ale świadkowie twierdzą, że tylko dlatego, iż zarówno z przodu, jak i z tyłu drogę blokowały mu inne auta. Cóż, liczy się to, że próbował i się nie poddawał, jak na wytrawnego politycznego lidera przystało. A z faktu, iż tego nie pamięta, nikt nie może mu czynić zarzutu, gdyż zdaniem badających go policjantów miał do tego pełne prawo.
Nie ma wątpliwości, że tak wyśrubowany rezultat prezesa LPR na kilka miesięcy przed wyborami do europarlamentu świadczy o tym, iż w wydychanym powietrzu polskiej sceny politycznej wciąż wisi jeszcze wiele niespodzianek.