Archiwum Polityki

Raczej w lewo

Rozmowa z Sergio Romero, przewodniczącym senatu Chile, działaczem centroprawicowej partii Renovacion Nacional

Daniel Passent: – Panie przewodniczący, znowu przegraliście wybory. Czy nie jest pan zmartwiony, że prawie cała Ameryka Łacińska zwróciła się na lewo? Dlaczego w Chile od upadku dyktatury prawica nie wygrała żadnych wyborów?

Sergio Romero: – Ameryka Łacińska jest kontynentem ze skłonnościami lewicowymi. Nie mogę zrozumieć dlaczego, ponieważ w przeszłości lewicowy populizm był bardzo szkodliwy dla rozwoju kontynentu. Nie podważam zwycięstwa socjalistki pani Michelle Bachelet w niedawnych wyborach na prezydenta Chile, ale pomógł jej rząd prezydenta Lagosa, który mieszał się do wyborów, interweniował w kampanię w sposób niespotykany w historii naszego kraju. Do tego stopnia, że ja sam czułem się w obowiązku potępić w senacie te praktyki.

Interwencja rządu w kampanii miała taki zakres, że musiałem zadać pytanie, czy pani Bachelet pragnie zostać prezydentem wszystkich Chilijczyków, czy też strzelcem wyborowym socjalistów. Moje słowa źle odebrano, choć nie używałem ich w sensie dosłownym. Chodziło mi o to, że bez jawnej, nieskrywanej interwencji rządu socjalistycznego mieliśmy realną szansę wygrać wybory.

Ma pan na myśli, że Ricardo Lagos, odchodzący prezydent, wybrał swoją następczynię?

Nie twierdzę, że przegraliśmy tylko dlatego. Sądzę, że pod koniec II tury nasza kampania osłabła. To plus interwencja rządu spowodowało, że po raz czwarty z rzędu mamy wybrany w sposób legalny i demokratyczny rząd centrolewicowy. Ale sądzimy, że nadchodzi nasza godzina.

Na jakiej podstawie pan tak sądzi? Wybory w Boliwii wygrał Indianin Evo Morales, przyjaciel Castro i Chaveza, prezydentem Brazylii jest socjalista Lula da Silva, w Argentynie peronista Nestor Kirchner, w Urugwaju – socjalista Tabare Vazquez, w Meksyku mocnym kandydatem jest polityk lewicy Manuel Lopez Obrador.

Polityka 11.2006 (2546) z dnia 18.03.2006; Świat; s. 60
Reklama