[średnie]
Audrey Tautou jest tak samo urocza jak w „Amelii”, a film jest średni. Wydaje się, że realizatorzy chcieli zdyskontować sukces tamtego filmu i aktorki, która w krótkim czasie stała się idolem nie tylko francuskiej kultury masowej. Tutaj filigranowa Tautou też gra wrażliwą, dobrą dziewczynę, w przeciwieństwie jednak do „Amelii”, gdzie uszczęśliwiała innych, usiłuje sama znaleźć szczęście. Rozpaczliwie szuka sensu życia i mężczyzny, który to potwierdzi, a wrażenia zapisuje w dzienniku, niczym francuska Bridget Jones.
Polityka
19.2002
(2349) z dnia 11.05.2002;
Kultura;
s. 42