[bardzo dobre]
Robert Altman, ironiczny obserwator amerykańskich przemian obyczajowych, tym razem na gościnnych występach w starej Anglii. Początek lat 30. naszego wieku, wszelkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że nie będzie to najszczęśliwsza dekada w dziejach ludzkości, tymczasem w posiadłości Gosford Park wciąż panuje niczym niezmącony spokój. Właśnie przybywają znamienici goście wraz ze służbą na rytualne polowanie. W pierwszej chwili wydaje się, że rezydencja wyobraża idealną wręcz konstrukcję społeczeństwa stanowego, w której każdy znajduje się na swoim miejscu.
Polityka
19.2002
(2349) z dnia 11.05.2002;
Kultura;
s. 42