Archiwum Polityki

Poprawne sumienia

Po felietonie „Nie jestem Palestyńczykiem” niemało dostałem listów pocztowych i internetowych. „Nie jesteś Palestyńczykiem – pisze na przykład Joanna Kisiel z Cary w stanie Indiana – jesteś zwykłym żydowskim draniem, jakich na świecie pełno. Rok 1968 to była zwykła żydowska prowokacja, mająca na celu dostarczenie im emigrantów po wojnie 1967 roku. Ale ty draniu udajesz, że ta żydowska heca zhańbiła imię Polski. Pisz sukinsynu o czereśni!” Sekunduje jej choćby Piotr Kaczmarek z Krakowa: „Podoba ci się bydlaku, że żydzi wszędzie kradną i mordują. Jakby do tej twojej Szampanii wleźli, to byś udawany goju inaczej śpiewał”.

Mają te epistoły swoiście pozytywny aspekt. Wiadomo, kto jest kim, wszystko jasne i nie ma już o co krzeseł łamać. Znacznie smutniejsza jest korespondencja zaczynająca się zawsze od do znudzenia takiej samej, acz występującej w paru wariantach stylistycznej frazy: „Nie jestem wprawdzie w najmniejszym stopniu antysemitą, ale...”. Potem następują sążniste wywody wykazujące, że być może w innych warunkach mieliby Żydzi prawo walczyć o swój niestosowny byt, niestety, sam fakt istnienia państwa Izrael jest aktem złodziejstwa i bezczelnością, których tolerować się nie da. Dalej nieuniknione porównania Palestyńczyków do Polaków pod okupacją hitlerowską i wszystko staje się jasne.

Kubek w kubek takie samo rozumowanie przedstawił w wywiadzie dla „Polityki” deputowany do Parlamentu Libańskiego z ramienia Hezbollahu pan Mohammed Hassan Raad. Państwo Izrael nie ma podług niego prawa być na miejscu, gdzie się znajduje. Pan Raad jest przy tym wielce humanitarny, gdyż zamiast zaproponować, jak jego koledzy, potopienie Żydów w Morzu Śródziemnym, oferuje im wspaniałomyślnie Ugandę, a nawet luksusowe: Kanadę i Australię.

Polityka 19.2002 (2349) z dnia 11.05.2002; Stomma; s. 98
Reklama