Archiwum Polityki

Odwrócony?

W areszcie siedzi zastępca szefa lubelskiego Centralnego Biura Śledczego, podejrzany o przyjęcie łapówki. Co pewien czas opinia publiczna wstrząsana jest informacjami o kolejnych aresztowaniach funkcjonariuszy z elitarnych jednostek policyjnych. Prokuratura stawia im zarzuty o korupcję i przejście na drugą stronę. Ale jeszcze żaden proces sądowy w tego rodzaju sprawach nie zakończył się wyrokiem skazującym, dotychczas karano jedynie łapówkarzy z drogówki. Więc jak to jest? Czy to policjanci są odwróceni (współpracują z bandytami), czy też prokuratorzy nie potrafią zrozumieć szczególnej specyfiki współczesnej walki z przestępczością?

18 stycznia 2002 r. w Lublinie doszło do spektakularnej akcji. Aż z Katowic przyjechał oddział uzbrojonych po zęby antyterrorystów, pięć samochodów pełnych policjantów – a wszystko po to, aby zatrzymać jednego człowieka. Owym „obiektem” był także policjant, wicenaczelnik lubelskiego Centralnego Biura Śledczego, podinspektor Krzysztof M., lat 48, w pionie kryminalnym od 25 lat, żonaty, dorosłe dzieci, liczne sukcesy zawodowe, nienaganna opinia. Ale tak było do dnia zatrzymania. Teraz w mgnieniu oka wszystko się zmieniło – M. skutego kajdankami powieziono do sosnowieckiego aresztu. Umarła jego legenda: postrach lubelskich bandytów, nieprzekupny i bezkompromisowy gliniarz. Miejscowa prasa bezkrytycznie powieliła wersję prokuratury: Krzysztof M. sprzedał się bandytom.

Policjant się mści

W kwietniu 1998 r. w Trzcińcu pod Lubartowem grupa napastników pobiła i okradła pewnego mężczyznę. Sprawców ujęto. Był wśród nich syn wicedyrektora jednego z wydziałów lubelskiego magistratu Andrzeja G. Zrozpaczony ojciec zaczął poszukiwać tzw. dojść, chciał pomóc synowi, uwikłanemu w kryminalną aferę. Dzięki pośrednictwu znajomego dziennikarza z lubelskiej popołudniówki Andrzej G. spotkał się z naczelnikiem wydziału przestępczości zorganizowanej Komendy Wojewódzkiej Policji w Lublinie Krzysztofem M. Podinspektor M. zezwolił na rozmowę ojca z doprowadzonym z „dołka” (cela dla zatrzymanych na komendzie) synem. Według naszych rozmówców, lubelskich policjantów, M. próbował chłopaka nakłonić do złożenia zeznań i chciał, by ojciec mu w tym pomógł. Po tej wizycie syn dyrektora G. ujawnił przebieg zdarzeń i rolę, jaką odegrał w czasie napadu.

Polityka 11.2002 (2341) z dnia 16.03.2002; Kraj; s. 24
Reklama