Od czasu afery „czarnych kont” Helmuta Kohla przez trzy lata chadecja była w potrzasku. Nowej przewodniczącej partii Angeli Merkel, pochodzącej z byłej NRD, i nowemu zarządowi nie udawało się tchnąć w CDU wigoru. Gdy jednak w połowie stycznia rolą lokomotywy wyborczej chadecy obarczyli konserwatywnego premiera Bawarii Edmunda Stoibera z CSU, karta się odwróciła.
Stoiber jest populistą, ale kto nim dziś nie jest. W 2000 r. wystąpił w obronie Jörga Haidera, pogardliwie wypowiadał się o społeczeństwie „wymieszanym rasowo”, popierał twarde żądania wypędzonych wobec Czech i Polski i wreszcie – wiedząc, że nie ma w Niemczech zbyt dużej sympatii do rozszerzenia Unii Europejskiej na wschód – nie tylko domagał się referendum w tej sprawie, ale także krytykował Unię za „finansowe wyzyskiwanie Niemiec”.