Jedenaście lat temu przyjechał pan z przyjaciółmi do Sejn. Chcieliście tu robić teatr. Plecaki mieliście wypchane książkami, a głowy pełne idei. Jak idealistyczne wyobrażenie o współistnieniu kultur, o wzajemnym rozumieniu i tolerancji zniosło konfrontację z rzeczywistością, z miejscem o splątanej polsko-litewsko-żydowskiej historii?
Na szczęście nie próbowałem oceniać ludzi, z którymi spotkałem się w Sejnach, pod kątem ich stosunku do tolerancji i różnych innych idei, które przywiozłem ze sobą w plecaku. Gdybym trzymał się ich uparcie, prawdopodobnie w ogóle nie potrafiłbym się tutaj odnaleźć. Zanurzając się w życie pełne zaszłości historycznych, napięć, powikłanych losów, odkrywasz, że oprócz światła i cienia istnieją jeszcze półcienie, że pojęcia, które błyszczą w kawiarnianych dyskusjach, tu nie przystają do rzeczywistości. Takie były konsekwencje drogi, którą przeszliśmy i którą najtrafniej uchwycił Czesław Miłosz pisząc o przejściu od idee general intelektualistów do konkretu na pograniczu, w miejscu z dala od centrum.
Trzeba było wyrzec się idei tolerancji, aby móc w Sejnach, leżących kilka kilometrów od granicy z Litwą, stworzyć Ośrodek Pogranicze?
Chodzi raczej o proces destylacji, któremu musiały podlegać idee zanurzone w roztworze życia. Nie wyrzekliśmy się ich, staliśmy się ich praktykami, co zmieniło i nas, i nasze rozumienie idei znanych nam z książek. Znaleźliśmy się w nowej sytuacji, budowaliśmy coś od początku i coś nowego, zostaliśmy tym samym zmuszeni do sformułowania nowego języka określającego nasze doświadczenie. Po tych dziesięciu latach mamy już swoje malutkie „abecadła Pogranicza”, w którym znaleźlibyśmy takie pojęcia jak pogranicze, małe ojczyzny, interkulturowość, sąsiedzi, praktykowanie idei, kultura czynna, człowiek pogranicza, Europa Środkowa, tożsamość pogranicza, kultura dialogu i wiele innych.