Archiwum Polityki

Kampania wrześniowa

Jesienne ramówki stacji telewizyjnych powinny przypominać misterne pajęcze sieci, w które widz ma wpaść jak mucha i nie wyplątać się z nich aż do lata. Problem tylko w tym, że takie sieci tka każda stacja.

Wraz z pierwszym szkolnym dzwonkiem publiczność powraca przed telewizyjne ekrany. Letni luz repertuarowy zastępują wówczas ramówki odnowione, przebudowane, po pełnym liftingu. A ponieważ lifting jest operacją dyskretną, nikt się nim nie chwali aż do czasu uzyskania zadowalających rezultatów. W tym roku jako pierwsza swoje nowe oblicze najpełniej ukazał TVN. Sporo ujawniły także Polsat i TVP, ale nie pchają się na afisz, jakby ustępując miejsca szeroko reklamowanej ofercie TVN. Każda stacja ma bowiem indywidualną strategię promowania, ale przede wszystkim przygotowywania swojego ramowego repertuaru. – Kiedyś, w czasach wczesnego Teda Turnera i innych jemu podobnych telewizyjnych bossów, autorstwo ramówki tradycyjnie należało do jednej osoby – powiada Bogusław Chrabota, dyrektor programowy Polsatu. – Teraz pracuje nad nią cały sztab: twórcy, analitycy programowi, specjaliści od marketingu. Każda ramówka to wynik kompromisu, ścierania się racji i różnych, często skrajnych, koncepcji.

W ofercie trzeba przede wszystkim umiejętnie pogodzić i umieścić w odpowiednich porach kompletnie odmienne propozycje repertuarowe dla poszczególnych grup widzów. Na przykład inne wymagania w stosunku do programu mają kobiety (kochają seriale, nie lubią sportu), inne mężczyźni (wybierają głównie sport i kryminały), jeszcze inne nastolatki (przepadają za sitcomami, a mało obchodzą je wiadomości) oraz seniorzy (statystycznie, nie cierpią sitcomów, lubią informacje i publicystykę). Do tego trzeba dodać różnice w wykształceniu, miejscu zamieszkania, dochodach, pozycji zawodowej. – Traktuję Dwójkę jak olbrzymi sklep z instrumentami – stwierdza dyrektor Nina Terentiew – do którego każdy może przyjść i wybrać coś dla siebie.

Polityka 36.2002 (2366) z dnia 07.09.2002; Kraj; s. 28
Reklama