Górka, czyli duszpasterstwo trzeźwości ojców jezuitów w Zakopanem, stoi wyżej niż urzędowa komisja walki z alkoholizmem. Jezuici rezydują na południowym stoku Gubałówki, a komisja leży w dole, czyli w Zakopanem. Poza tym człowiek do komisji trafia z sądowego nakazu, trochę jak strącony do piekieł, a kaplica ślubów trzeźwości jest tylko dla chętnych, gotowych wspiąć się na Górkę.
– Górka nie jest instytucją odwykową – mówi ojciec Jan Ożóg (siwowłosy, w góralskich skarpetach i pionierkach), kierownik kaplicy ślubów trzeźwości wyposażonej w drewniany ołtarz i klęcznik przybrany koronką. – Wiara to warunek dla wytrwania w niepiciu. Wiadomo, że – jak mówił porucznik w „Ekstradycji” – alkoholikowi łatwo przestać pić, ale trudno nie zacząć.
Ojciec Ożóg czasami porównuje się do biura: – Przyjmuję poważnych interesantów, wystawiam dokument.
Dokument, czyli legitymacja z obrazkiem Matki Bożej Nieustającej Pomocy – arkusik składany jak prawo jazdy – ma podpis księdza oraz właściciela. Obok przyrzeczenia: „Nie będę pił żadnego alkoholu” bardzo ważny jest dzień wystawienia legitymacji oraz jej termin ważności. Bo można ślubować na miesiąc, na pół roku albo najciężej na dwanaście miesięcy i dłużej. Dokument honoruje nie tylko wspólnota Kościoła.
– Jak kogo nowego mam nająć, to wolę pytać o papierek z Górki – mówi Tadeusz Gąsienica, właściciel firmy przewozowej z Witowa, wsi zwanej Chicago od źródła napływu pieniędzy. Wojtek niedawno wrócił z Ameryki. Założył firmę i flanelową, kraciastą koszulę. – Nowym zawsze w legitymację patrzę. Na ile ślubowane, ile dyspens... zysk jest tylko z trzeźwego. Tu ludzie najpierw są religijni, a potem pracowici.