Minął już rok od czasu, gdy Platforma Obywatelska złożyła wniosek o powołanie sejmowej komisji śledczej w sprawie zbadania prawdziwości zarzutów dotyczących inwigilacji dziennikarzy „Rzeczpospolitej”, gdy ministrem sprawiedliwości był Lech Kaczyński. Wniosek leżał i nic się nie działo, w międzyczasie pojawiły się inne pomysły na komisje, „bankowa” nawet zaczęła działać i skończyła po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego. Aż tu nagle 21 marca marszałek Sejmu przesłał wnioskodawcom opinie prawne (sporządzone jeszcze w listopadzie ubiegłego roku i najwyraźniej trzymane w szufladzie), że nie ma żadnych przeszkód prawnych, także w świetle orzeczenia TK, by komisję ds. inwigilacji powołać.
Opinie są jednoznaczne – ta sprawa mieści się w obszarze, jakim powinny się zajmować tego typu komisje, gdyż kontroli podlegać mają działania organów rządu i prokuratury. Od Samoobrony i LPR zależeć więc będzie, czy komisja powstanie. Biorąc pod uwagę napięcia w koalicji i coraz bardziej widoczną chęć utrudnienia życia PiS, nie jest wykluczone, że inwigilacja dziennikarzy będzie przedmiotem sejmowego śledztwa.