Archiwum Polityki

B spać chce

W Danii doszło do rewolty śpiochów i powstania ruchu społecznego domagającego się od władz respektowania rytmu biologicznego ludzi, którzy nie są genetycznie predysponowani do zrywania się bladym świtem i pędzenia do pracy.

Duńczycy domagają się dostosowania norm życia społecznego także do potrzeb śpiochów. Argumentują, że istnieje spora część obywateli, którzy stają się efektywni dopiero po godzinie 10.00. Dlatego kurczowe trzymanie się zwyczajów narzuconych we wczesnym okresie industrializmu oznacza marnotrawstwo zasobów ludzkich, twierdzi inicjatorka i przywódczyni ruchu, doktorantka kopenhaskiej politechniki Camilla Kring.

Jej stworzone przed paroma miesiącami Społeczeństwo B (Samfund-B) liczy już kilka tysięcy członków i szybko się rozszerza; podobne organizacje powstały także w Finlandii, Holandii i Norwegii. „Jeśli lubisz pogodne chwile późnego ranka i aktywne wieczory, uważasz, że życie jest za krótkie, żeby je tracić w samochodowych korkach na drodze i jeśli jesteś najbardziej produktywny po godzinie 10.00, to przystąp do nas” – zachęcały ogłoszenia w duńskiej prasie.

Społeczeństwo B powołuje się na badania naukowe, z których wynika, że 15–25 proc. ludzi należy do kategorii nocnych marków i udaje się do łóżka grubo po północy, a jeśli zrobi to wcześniej, to i tak nie zasypia od razu, co niekorzystnie odbija się na ich porannej kondycji. Porannych ptaszków jest natomiast mniej (10–15 proc.) i ci zamykają powieki najpóźniej przed 22.00, tracąc cenne godziny wieczoru. Pozostali stosunkowo łatwo reagują na wczesny dźwięk budzika, ale i tak większość z nich rozkręca się do życia dopiero przed południem.

Badania wykazały także, że ekstremalnych przypadków jest trzykrotnie więcej w grupie nocnych marków niż wśród porannych ptaszków. Ci pierwsi, zmuszeni do wczesnego zaczynania pracy, przesypiają w niej na stojąco do kilku godzin lub odsypiają stracone w tygodniu godziny przez pół soboty i niedzieli.

Akumulowanie się deficytu sennego w ciągu tygodnia jest groźne dla zdrowia, twierdzi dr Poul Jennum, ordynator Kliniki Neurofizjologii w Glostrup.

Polityka 13.2007 (2598) z dnia 31.03.2007; Ludzie; s. 99
Reklama