Prominentnych ludzi obecnej władzy atakuje i obraża już nie tylko niemiecka prasa i komercyjne telewizje, których geneza jest mroczna i ogólnie rzecz biorąc wiadomo jaka. Za obrażanie wziął się także potężny układ, jakim jest dzisiejszy Internet.
Internet ten działa przeciwko prominentnym ludziom obecnej władzy w ten sposób, że jeśli tylko w wyszukiwarce Google wpisze się słowo buc, idiota lub brzydkie słowo na ch lub k, zaraz wyskakują linki do oficjalnych stron prezydenta RP, Kancelarii Premiera albo któregoś z ministrów. Znawcy zagadnienia twierdzą, że elitę rządzącą krajem dotknęło zjawisko tzw. google bombing, w wyniku którego po wpisaniu do wyszukiwarki słowa debil natychmiast, nie wiadomo dlaczego, trafia się na sejmową stronę wicepremiera Giertycha. Zawsze można powiedzieć, że głupia maszyna nie wie, co robi, bo przecież maszyna, a nawet najbardziej skompromitowany układ maszyn uformowanych w szarą sieć, nie wpadłaby na to, aby połączyć słowo debil z wicepremierem Giertychem, zaś słów na ch i k z wpływowymi politykami PiS.
– To absolutnie przerasta intelektualnie zdolności obecnych, wciąż bardzo niedoskonałych maszyn – uspokajają informatycy, dając do zrozumienia, że za działaniem maszyn musi się kryć człowiek (prawdopodobnie skończony ch... i k..., choć raczej nie debil).
Bombing trwa, a państwo polskie jest wobec niego bezradne. Podkreśla się, że gdy braci Kaczyńskich obrażała gazeta „Tageszeitung”, wystarczyło użyć przeciwko niej prokuratury czy pogrozić Niemcom kanałami dyplomatycznymi i sprawa załatwiona. W przypadku bombingu nie wiadomo, komu pogrozić, gdyż polskim służbom na razie nie udało się ustalić, kto kieruje Internetem i gdzie znajduje się jego centrala.