Archiwum Polityki

Pacjent do ćwiczeń

W kraju rośnie koniunktura, ale i niedobory na rynku. W budownictwie brakuje cegieł, stali, cementu, dotkliwy jest brak hydraulików, cieśli, murarzy. Z kolei w medycynie, jak donoszą media, brakuje już nie tylko lekarzy, pielęgniarek, ale i... zwłok.

Brak zwłok, alarmują lekarze, to problem wstydliwy, ale poważny, i kto wie, czy w dłuższej perspektywie nie bardziej dotkliwy niż brak żywego personelu. Brak kontaktu ze zwłokami powoduje, że studenci medycyny nie mają na czym ćwiczyć, co musi prowadzić do obniżenia poziomu nauczania. „Dziennik” ujawnia, że w Zakładzie Anatomii i Neurobiologii gdańskiej Akademii Medycznej studentów, z konieczności, uczy się na fragmentach ciał jeszcze z czasów II wojny światowej, a przecież nie jest tajemnicą, że ludzie od tamtych czasów bardzo się zmienili. Nie oszukujmy się, o dzisiejszym pacjencie student z takich zajęć dowie się niewiele.

Według jednych, powszechny brak zwłok to znak, że żyje się nam coraz lepiej, według innych – sygnał, że kryzys w służbie zdrowia pogłębił się do tego stopnia, że z krajową medycyną już nawet osoby nieżyjące nie chcą mieć nic do czynienia. Tymczasem profesorowie uczelni medycznych deklarują, że przyjmą każdą ilość zwłok, a środowiska medyczne grożą, że jeśli uczelnie szybko nie znajdą odpowiedniej liczby zmarłych, przyszli lekarze będą musieli ćwiczyć na żywych.

Ciekawe tylko, skąd ich wezmą, istnieje bowiem obawa, że po takiej deklaracji żywi pacjenci uciekną ze szpitali, pochowają się i trudno będzie ich znaleźć. Niewykluczone, że z pomocą przyjdzie prokuratura, która od pewnego czasu mocno angażuje się w reformę służby zdrowia. Słychać głosy, że ćwiczenia studentów akademii medycznych mogłyby się odbywać np.

Polityka 13.2007 (2598) z dnia 31.03.2007; Fusy plusy i minusy; s. 101
Reklama