Archiwum Polityki

Nauka religii

(...) Jestem od 20 lat nauczycielem religii ewangelickiej w woj. śląskim [Raport „Stopień z Pana Boga”, POLITYKA 5]. Uczyłam dzieci religii w salach parafialnych, a od 1990 r. uczę w szkole. Trudno było się przyzwyczaić do dzwonków, dyżurów na przerwach, konferencji i biurokracji oświatowej. Jednak teraz po latach wiem, że poznałam moich uczniów w codziennym życiu, a oni wiedząc, że znam sprawy szkoły, na lekcjach poruszają swoje problemy, mówiąc bardzo otwarcie i prosząc o radę. Mam również większe rozpoznanie środowiska ucznia niż pozostali nauczyciele (znam rodziców, dom, bo to już jest życie parafii), dlatego często pomagam innym nauczycielom. Jestem więc w szkole potrzebna. Jeżeli chodzi o oceny z religii, to do 2002 r. wliczane były do średniej. (...) Rozp. MENiS z 12 lutego 2002 r. wprowadziło rozgraniczenie przedmiotów obowiązkowych, dodatkowych i religii/etyki. Do średniej można więc wliczać oceny tylko z przedmiotów obowiązkowych. Uczniowie byli rozgoryczeni, bo nie tylko chodziło o religię, ale też o język niemiecki nauczany w naszej szkole jako przedmiot dodatkowy.

Po latach okazuje się, że niemieckiego nie uczy się 80 proc. uczniów, bo przecież ocena i tak nie ma znaczenia, a w wieku nastu lat to się przede wszystkim liczy i to motywuje. Na religię chodzi 100 proc. gimnazjalistów należących do Kościoła rzymskokatolickiego i ewangelickiego. My nauczyciele religii mamy większy problem z motywacją do aktywnego uczestniczenia w religii, a niektórzy to wykorzystują i są bierni. To nieprawda, że nie ma czego oceniać na religii. W programach mamy poznawanie historii biblijnych, katechizmowych, historii Kościoła.

Polityka 12.2006 (2547) z dnia 25.03.2006; Listy; s. 102
Reklama