Archiwum Polityki

Tłumacz tłumaczy

W notce „Przekład bez pokrycia” [POLITYKA 8] czytelnik wypomina mi błędy w tłumaczeniu książki Dana Browna, których naprawdę nie ma, co potwierdzają moje konsultacje. Czytelnik oburza się na sposób, w jaki został potraktowany przez wydawnictwo. Rozumiem to, tylko jak można czynić komuś zarzuty jednocześnie samemu kłamiąc? Oburzony Czytelnik mógłby najpierw poprosić o wyjaśnienie tłumacza, a przede wszystkim gruntownie zapoznać się z książką i nie wytykać wymyślonych błędów.

Cezary Frąc

tłumacz książki

 

W notce „Przekład bez pokrycia” przedstawiono nieprawdziwą i nieścisłą informację. List, który był odpowiedzią wydawnictwa na uwagi Czytelnika dotyczące tłumaczenia książki Dana Browna „Zwodniczy punkt”, brzmiał następująco: „Szanowny Panie! Dziękujemy za zwrócenie uwagi na błędy w tłumaczeniu. Przeanalizujemy je i jeśli uznamy za zasadne, uwzględnimy w dodruku książki”. Dysponujemy kopiami e-maili (które zawierają daty i godziny wysyłanych wiadomości) do i od Czytelnika, które chętnie udostępnilibyśmy autorowi notatki i komentarza, gdyby zwrócił się do nas przed publikacją. Oskarżenia o lekceważenie czytelników są dla wydawnictwa poważnymi zarzutami i uważamy, że rzetelność dziennikarska wymaga zweryfikowania faktów również u nas.

Ewa Krzysztoszek

Wydawnictwo Albatros A. Kuryłowicz

 

Od redakcji:

Rzeczywiście to u was powinno zweryfikować się fakty. One są bowiem takie, że wydawnictwo wysłało do czytelnika list (ja też dysponuję kopiami e-maili): „Dziękujemy za czystą bezinteresowną złośliwość. Oto właściwa postawa życiowa: bezinteresownie komuś zaszkodzić”. Nieważne, na jaki list to była odpowiedź.

Polityka 12.2006 (2547) z dnia 25.03.2006; Listy; s. 103
Reklama