Trybunał Konstytucyjny uznał, że uwłaszczenie Polskiego Związku Działkowców na terenach gminnych jest niezgodne z konstytucją. Ogródki działkowe nie są oazą spokoju, ale terenem ostrej walki politycznej, która toczy się od początku transformacji. Stronami są: samorządy lokalne oraz Polski Związek Działkowców. Gminy zawsze uważały, że tereny – często położone w środku miast – powinny należeć do nich. W 1995 r. posłowie ówczesnej koalicji SLD–PSL przegłosowali nowelizację ustawy o pracowniczych ogródkach działkowych, która pozwalała PZD otrzymać (jeśli tylko chciał) prawo wieczystego użytkowania terenów działkowych, nie pozostawiając samorządom żadnej możliwości odmowy. Rok później Trybunał Konstytucyjny uznał, że poprawka jest niezgodna z konstytucją, ale werdykt został oddalony przez Sejm większością dwóch trzecich głosów. Teraz Sejm takiego prawa nie ma, więc obecny wyrok TK jest ostateczny. Ponieważ sprawa ogródków działkowych ciągnęła się latami, PZD zdążył już uzyskać prawo wieczystego użytkowania ponad połowy terenów ogródków (27 tys. z ok. 44 tys. hektarów) i wyrok TK tego nie zmienia. Trwający latami spór jest tak zażarty, ponieważ ogródki działkowe w dużych miastach, jak Warszawa czy Poznań, leżą w centrach miast, gdzie cena metra kwadratowego gruntu sięga kilkuset dolarów. Wcześniej czy później miasta będą musiały je wchłonąć i zagospodarują je inwestorzy. Rzecz w tym, komu za to zapłacą – samorządom lokalnym czy działkowym działaczom.