Archiwum Polityki

Jadem i skalpelem

Rozmowa z dr. med. Andrzejem Ignaciukiem, przewodniczącym sekcji medycyny estetycznej Polskiego Towarzystwa Lekarskiego

Wszyscy chcieliby odmłodnieć na wiosnę. Zna pan receptę, jak to uczynić?

Medycyna estetyczna chce doprowadzić do tego, by uroda była równoważna ze zdrowiem. Ale jednej recepty na to nie ma. Zabiegom odmładzającym poddają się najczęściej kobiety między 35 a 60 rokiem życia, więc chociażby z uwagi na tę rozpiętość wieku każda z nich patrzy na siebie pod innym kątem i co innego w swoim wyglądzie chce zmienić. Od kilku lat przybywa również mężczyzn zainteresowanych podobnymi kuracjami. Obie płcie próbują targować się z naturą i medycynie nie jest łatwo pogodzić ich oczekiwania.

Ale jakieś generalne rady chyba możemy przekazać?

Badacze długowieczności dowiedli, że umiarkowany systematyczny wysiłek fizyczny oraz niskokaloryczna dieta uruchamiają w komórkach mechanizmy chroniące przed starzeniem. Poza tym ruch i ograniczenie kalorii to mniej cholesterolu i glukozy, a więc mniejsza otyłość. Osoby szczuplejsze są zdrowsze i wyglądają młodziej. Dodałbym do tego potrzebę właściwej kosmetyki i umiejętność odreagowywania stresu.

Takich zaleceń pełno dziś w każdym poradniku medycznym. Sądziłem, że pańska specjalność powstała po to, by pomóc nam w zachowaniu młodości konkretniejszymi metodami – laserem, pigułkami, jakimś kremem o niebywałych właściwościach.

Jedni idą do kosmetyczki, inni od razu wybierają skalpel chirurga plastyka. A medycyna estetyczna sytuuje się w środku między tymi dwoma biegunami i stara się przekonać pacjenta, by wyglądał i czuł się młodo jak najdłużej. Każdą konsultację rozpoczynam więc od dokładnego wywiadu, bo muszę dowiedzieć się, na co pacjent chorował w przeszłości, jak spędza wolny czas, co je, gdzie pracuje, jakich używa kosmetyków.

Polityka 10.2002 (2340) z dnia 09.03.2002; Poradnik; s. 70
Reklama