Archiwum Polityki

Pod dachami altanek

Zarządzono pospolite ruszenie. O godzinie 20, tego samego dnia, we wszystkich miejscowościach województwa pomorskiego zespolone siły 120 ośrodków pomocy społecznej i organizacji pozarządowych, wspierane przez policję, straż miejską, służbę ochrony kolei, funkcjonariuszy zakładów penitencjarnych oraz służbę zdrowia, przystąpiły do liczenia bezdomnych.

Rachmistrze bezdomności sprawdzali noclegownie, schroniska, szpitale, więzienia oraz różne miejsca niemieszkalne – altany na działkach, garaże, szopy, zsypy, węzły ciepłownicze, piwnice, klatki schodowe, okolice dworców, wagony na bocznicach kolejowych, pustostany, domy do rozbiórki, a nawet meliny. Obywatele mogli informować o miejscach pobytu bezdomnych przez bezpłatną infolinię. Liczeniu sprzyjał mróz i postawa samych bezdomnych, którzy meldowali pracownikom socjalnym, gdzie ich szukać wieczorem.

Doliczono się 2144 bezdomnych, z tego: w schroniskach – 1038 osób, w miejscach niemieszkalnych – 957, w szpitalach i zakładach opieki zdrowotnej – 39, w placówkach penitencjarnych – 99, w izbach wytrzeźwień – 11.

Schronisko da się lubić

Przy okazji liczenia przeprowadzono ankiety. – Coraz bardziej szanuję bezdomnych, którzy pozostają poza schroniskami, oczywiście, nie tych, którzy piją w pustostanach, ale tych, którzy próbują radzić sobie bez nas – mówi Mirosława Jezior, zastępca dyrektora Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Gdyni. Ma powody, by szanować ludzi z altanek. Są bardzo biedni, ale w sensie społecznym bardziej przystosowani do życia niż lwia część gości placówek opiekuńczych. W Gdyni 67 proc. bezdomnych mężczyzn przebywających poza schroniskami deklaruje, że pracuje (kobiet – 11 proc.), co wśród pensjonariuszy schronisk zdarza się nielicznym. – Mówię: zdrowy chłop, ręce zdrowe, wziąć się do roboty... I wtedy słyszę: przecież nie będę robił na komornika – relacjonuje pracownik socjalny. – Na trzech czwartych z nich ciążą bowiem obowiązki alimentacyjne.

Maria Latańska, pracownik socjalny w schronisku i domu samotnej matki, opowiada, jak o siódmej pielęgniarka robi kobietom pobudkę.

Polityka 10.2002 (2340) z dnia 09.03.2002; Społeczeństwo; s. 78
Reklama