Archiwum Polityki

Prądu trochę brak

Najnowsza płyta INXS „Switch” to zdaniem członków zasłużonej australijskiej kapeli „mieszanka Sex Pistols i Elvisa z domieszką r’n’b”. Moim zdaniem jest to raczej mieszanka starego INXS z możliwościami nowego wokalisty J.D. Fortune’a, który dołączył do zespołu jako zwycięzca telewizyjnego programu „Rock Star: INXS”, czyli w drodze swoistego castingu. Trudno oprzeć się porównaniom z nieżyjącym od kilku lat Michaelem Hutchencem, kolejnym straceńcem rocka, którego charyzma nadawała mocny koloryt zespołowi. Cóż, J.D. jest poprawny, ale... to wszystko. Na tej płycie INXS to od początku do końca realizacja pomysłów braci Farrissów, a wokalista po prostu śpiewa, jak mu zagrają. Grają zaś tak jak 20 lat temu, tyle że jakby z mniejszą energią, co siłą rzeczy daje argument sceptykom, według których stary dobry rock wchodzi w fazę nudnego niedołęstwa. Z INXS jest nieco podobnie jak z naszym Perfectem, który niby wciąż gra fachowo, ale nie porywa jak dawniej.

INXS, Switch, Sony/BMG

Mirosław Pęczak

Polityka 6.2006 (2541) z dnia 11.02.2006; Kultura; s. 57
Reklama