W zeszłym tygodniu miałem zamiar ułożyć kilka facecyjnych paradoksów na temat polityki bieżącej, ale nad chorzowską halą runął dach i facecje wywietrzały mi z głowy. Tym bardziej mi wywietrzały, że sam z własnym, nad własną głową, dachem mam kłopot w sensie ścisłym. Teraz wszakże, po tygodniu, przeczytałem z uwagą w „Gazecie Wyborczej” (30) wywiad z Andrzejem Stasiukiem i znalazłem w tekście kilka myśli podobnych do moich, jeszcze niewyrażonych. Cytuję tedy autora „Opowieści galicyjskich” i do jego wywodu swoje trzy grosze dokładam.
„Cieszę się, że bracia Kaczyńscy wygrali – powiada Andrzej Stasiuk. – Gdyby wygrał Tusk, na którego głosowałem, to byłaby jednak nuda. Jest więc ciekawiej i dramatyczniej. Mam wrażenie, że życie polityczne będzie bardziej gwałtowne, ale nie przesadzam ze strachem przed prezydentem Kaczyńskim i jego bratem”. Dalej pisarz formułuje, z punktu widzenia obrony prezydenta i jego brata, dość ryzykowną tezę, iż w gazetach nie widuje się nawet dobrych zdjęć Kaczyńskich, „chociaż profesjonalny fotograf potrafiłby je zrobić”, co jest jednak uwagą chyba za daleko idącą, moim zdaniem, zdolny amator też – od biedy – potrafi.
Całość rozmowy spointowana jest klasyczną myślą, iż: „Świat jest w porządku. Jakikolwiek by był. Innego nie będzie”. Otóż ja doskonale wiem, że pomiędzy zdaniem: „świat jest w porządku” a zdaniem „świat nie jest w porządku”, różnicy w istocie nie ma żadnej – tym bardziej wolę zdanie drugie. Różnicy nie ma, ale są artystyczne detale. Zwłaszcza w polityce. Co innego świat pisarza, co innego świat władzy. Co innego świat Tuska, co innego świat Kaczyńskich.