Archiwum Polityki

Wybory ogłoszone

Premier Leszek Miller ogłosił, iż wybory samorządowe odbędą się 27 października (druga tura – 10 listopada). Wcześniej sam premier oraz inni działacze SLD twierdzili, że lepsze byłyby terminy późniejsze. Jednak zdanie opozycji i samorządowców, chcących wcześniejszych wyborów, przeważyło szalę. Niewykluczone, że znaczenie miały także opinie tych polityków Sojuszu, którzy uważają, że lepiej przeprowadzić wybory, zanim prace i dyskusje nad budżetem państwa wejdą w decydującą fazę. W wyborach wybierzemy blisko 47 tys. radnych i 2,5 tys. wójtów, burmistrzów i prezydentów. W gminach do 20 tys. mieszkańców wybory będą większościowe, w pozostałych – proporcjonalne, preferujące duże ugrupowania. Ostatnie sondaże CBOS pokazują, że wyborami zainteresowany jest co drugi Polak.

Prof. Jerzy Regulski, prezes Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej:

Czy dostrzega pan jakieś niebezpieczeństwa związane z nową ordynacją samorządową?

Wprowadzenie wyborów bezpośrednich należy oceniać pozytywnie, ale ustawy przygotowywano po łebkach, a efekt końcowy niesie wiele niebezpieczeństw. Zgodnie z ustawą kandydat na wójta, burmistrza czy prezydenta nie musi mieć żadnego związku z gminą, w której startuje. Istnieje więc zagrożenie, że może on patrzeć na gminę przez pryzmat interesów własnej partii, a nie społeczności lokalnej, która go wybierze. To niechlubny powrót do tradycji PRL. Bezpośrednio wybieranym wójtom przyznano też prawo samodzielnego podejmowania decyzji administracyjnych, personalnych, dotyczących finansów, a jednocześnie wyjęto ich spod kontroli wyborców. Wójt, burmistrz czy prezydent będzie praktycznie nieodwoływalny. Pięcioprocentowy próg wyborczy, który musi przekroczyć lista, eliminuje też praktycznie kandydatów komitetów osiedlowych czy dzielnicowych.

Kim w ogóle ma być burmistrz? Sprawnym menedżerem czy przywódcą politycznym? Wybory bezpośrednie są sygnałem, że chcemy polityka „najmądrzejszego w całej wsi”. Ustawa przyznaje mu jednak również szerokie kompetencje administracyjne. Jest więc oczywiste, że podejmując decyzje administracyjne będzie ulegał naciskom politycznym. Można było tego uniknąć przyznając większe uprawnienia profesjonalnej administracji.

Czy więc mamy bać się władzy, którą sobie wybierzemy?

Nasze wybory będą oparte na zaufaniu, a to jest niewystarczające, by mieć pewność, że władza będzie sprawowana dobrze. W tej chwili dużo będzie zależało od dobrej woli niekontrolowanej władzy.

Czy teraz możemy się bronić przed negatywnymi skutkami tych ustaw?

Teraz, gdy mamy już uchwalone prawo, jest za późno, aby je modyfikować.

Polityka 35.2002 (2365) z dnia 31.08.2002; Ludzie i wydarzenia; s. 12
Reklama