Tegoroczne świeże wydanie World Drug Report – pod auspicjami ONZ – europejską stolicę kokainy umieściło w hiszpańskiej miejscowości Miranda de Ebro. Spożycie narkotyku ma tu być pięć razy większe niż w Londynie, Madrycie czy Zurichu. Gorzej jest tylko w Nowym Jorku. Mieszkańców 40-tysięcznej Mirandy, w sumie sennej i nijakiej, słynącej dotychczas z lokalnych kiełbasek i trzydniowej fiesty wielkanocnej, bardzo ten werdykt zadziwił. Nie ma tu wielkich dyskotek, zbyt wielu barów ani w ogóle życia nocnego. Ponieważ badania spożycia kokainy prowadzone są na podstawie analizy ścieków, być może zawiniła lokalna fabryka chemiczna. Ale z innym ustaleniem raportu Hiszpanie nie podjęli polemiki: są największymi konsumentami koki w Europie. W grupie wiekowej 15–64 lata 3 proc. używa białego proszku, w porównaniu z 2,4 proc. Brytyjczyków i 2,8 proc. Amerykanów. Powody są liczne: słabo strzeżona granica, związki z Ameryką Południową, skąd koka pochodzi, szybki awans materialny oraz ogólnie zabawowy styl życia młodzieży, weekendowa kultura użycia.
Ministerstwo zdrowia uruchomiło wielką kampanię społeczną, aby pozbawić kokainę uroku. Ale skuteczność podobnych kampanii jest ograniczona.