Archiwum Polityki

U cioci na imieninach

Ostatnia w tym sezonie odsłona Studia Dramatu przy Teatrze Narodowym to aktorskie improwizacje na podstawie „Imienin” Marka Modzelewskiego pod wodzą Aleksandry Koniecznej. Na tle „Prawa i pięści” czternaścioro aktorów odgrywa żenującą tragifarsę, na zmianę opowiadając dowcipy i wrzeszcząc na siebie, śpiewając i upokarzając się nawzajem, upijając się i rzygając – obrazek pt. polska rodzina przy stole. Solenizant (Andrzej Blumenfeld) co pewien czas rzuci seksistowskie hasełko, jego siostra (Maria Maj) wpadnie w histerię i wybiegnie do ogrodu, by na tle fontanny oddać się gorzkiej refleksji o braku miłości w życiu,  kochanka (Grażyna Szapołowska) natchnionym głosem wygłosi spicz o pustce – „zewnętrzu”, którego nie równoważy żadne „wewnętrze”. Na imprezę wpadnie także Chrystus, by przez nikogo nie zauważony pokręcić się tanecznym krokiem po scenie, rzucić o ścianę kilkoma krzesłami, usiąść z gośćmi przy stole, tworząc „ostatnią wieczerzę”...

Ponoć reżyserka porównywała swoje przedstawienie do „Wesela”, ale „Imieniny” dzielą lata świetlne zarówno od dramatu Wyspiańskiego, jak i filmu Smarzowskiego. Blisko im za to do poprzedniego dzieła Koniecznej, zrealizowanej w ramach TR/PL „Heleny S.”. Oba nie przynoszą niczego ponad paradę stereotypów.

Aneta Kyzioł

Polityka 26.2006 (2560) z dnia 01.07.2006; Kultura; s. 57
Reklama