Archiwum Polityki

Orzeł i reszta

11 listopada – podobnie jak 3 maja i 15 sierpnia – mało przypominają święta narodowe. To właściwie narodowe dni wolne od pracy, tym lepsze, jeżeli przypadają w środku tygodnia, tworząc „most”, czyli dodatek do urlopu. Już nawet telewizje zrezygnowały z podniosłego repertuaru, proponując odpoczywającym widzom po prostu trochę lepszy program.

Przeprowadzony rok temu, mniej więcej o tej porze, sondaż wykazał, iż co ósmy Polak nie wie, dlaczego akurat 11 listopada jest czerwona kartka w kalendarzu. Nie zdziwilibyśmy się za bardzo, gdyby wynik był jeszcze gorszy. Nasze święta narodowe nie są bowiem zapisane trwale w zbiorowej pamięci; zostały przywrócone niedawno, po obaleniu komunizmu, wypierając uroczystości peerelowskie, które z kolei po 1945 r. zastąpiły święta przedwojenne. Powstaje więc wrażenie, iż także rocznice biorą udział w przemianach ustrojowych, walcząc z sobą niczym karnawał z postem.

Są kraje, w których wielkie rocznice mobilizują dosłownie cały naród, tak to przynajmniej wygląda w telewizyjnych relacjach z masowych defilad i festynów. My też mamy swoje narodowe obchody, ale trudno nie zauważyć, iż w ostatnich latach nie wypadają one zbyt odświętnie. W odzyskanej, w pełni wolnej Polsce jesteśmy aż przesadnie oszczędni w okazywaniu uczuć patriotycznych. To zaskakujące zjawisko.

Dość przypomnieć Sierpień 1980 r., kiedy to w opozycji do obowiązujących państwowych ceremoniałów wykuwał się wzór patriotycznych zachowań Polaka końca XX w. Wprawdzie klasyk powiedział, że historia się nie powtarza, ale strajkujący w stoczni, wówczas imienia Włodzimierza Lenina, najwidoczniej o tym nie wiedzieli. Sierpień to była wspaniała powtórka z historii polskich powstań. Wzruszając się patriotycznie bardzo podobaliśmy się sobie w scenografii zbudowanej z elementów wziętych z porzuconej na jakiś czas narodowej rekwizytorni. Lech Wałęsa miał wąsy jak marszałek Piłsudski, a jego znaczek z Matką Boską mógł kojarzyć się z rycerskim ryngrafem. Strajkujący nakładali opaski w narodowych barwach, obok krzyży pojawił się portret polskiego papieża. Znowu pięknie brzmiały dostojne pieśni „Jeszcze Polska nie zginęła”, „My pierwsza brygada”.

Polityka 45.2001 (2323) z dnia 10.11.2001; Raport; s. 3
Reklama