Archiwum Polityki

Towarzysz basza

Saparmurad Nijazow (62 lata), prezydent pustynnego, lecz bogatego w złoża gazu i ropy Turkmenistanu, pozostanie na stanowisku do końca życia.

To ukoronowanie kariery samozwańczego Turkmenbaszy (Ojca Turkmenów) – wychowanka domu dziecka, absolwenta Leningradzkiej Politechniki i Wyższej Szkoły przy KC KPZR, byłego premiera i sekretarza partii, mozolnie wspinającego się po kolejnych szczeblach hierarchii w rodzimej republice. Na ten dożywotni zaszczyt Nijazow zgodził się oczywiście po głębokim namyśle i pod naciskiem Rady Ludowej, teoretycznie najwyższego organu Turkmenistanu. A przecież jeszcze trzy lata temu – gdy parlament przyznał mu prawo sprawowania urzędu przez czas nieokreślony – zapowiadał wybory. Co prawda gdzieś pod koniec dziesięciolecia, ale dobre wrażenie pozostało. Nijazow – również poeta, autor tomiku wierszy „Niech los sprzyja mojemu narodowi” – dba zresztą nie tylko o naród, ale i o siebie. Jego imieniem nazwano już miasta i ulice, nad stolicą – Aszchabadem – lśni jego pomnik ze złota, a urodziny to państwowe święto. Ostatnim pomysłem prezydenta jest zmiana nazw miesięcy. Żegnaj styczniu, witaj Saparmuradzie!

Nie inaczej rządzi kolega Nijazowa w Kazachstanie Nursułtan Nazarbajew. Na razie nie musi się on martwić, jaki los zgotują mu następcy – ma dożywotni immunitet i inne przywileje. Nazarbajew równie skutecznie rządzi, jak i potrafi się wzbogacić. Los miliarda dolarów od amerykańskiej firmy Chevron znany jest chyba tylko jemu. I może jeszcze szwajcarskim bankom, w których – zdaniem ostatnich niezależnych dziennikarzy – prezydent i jego rodzina posiadają tajne konta.

Polityka 33.2002 (2363) z dnia 17.08.2002; Ludzie i wydarzenia. Świat; s. 14
Reklama