Archiwum Polityki

Stąpajmy po ziemi

Za parę dni zabierają mnie do szpitala. Najogólniej rzecz biorąc, z tego powodu, że jak pisał Boy-Żeleński: „Gdy się człowiek robi starszy, Wszystko w nim po trochu parszy...”. Nie będą mi się więc konowały uprzykrzać dlatego, że mnie zmogło, gdyż tak przejąłem się brakiem nominacji do Nagrody Nike, ani dlatego, że moje złote serce nie wytrzymało wiadomości o wzroście bezrobocia w Lubelskiem. Dołek po prostu i tyle. Może z tego powodu, że palę (namiętnie i ze smakiem), może dlatego, że piję (z jeszcze większym smakiem), może na skutek mojego przemożnego pociągu do wszystkiego co niemoralne i szkodliwe dla zdrowia czy jeszcze rzecz się ma w tym, że kultura fizyczna jest mi ogólnie wstrętna i na samą myśl o tym, że miałbym rano biegać po okolicznych wzgórkach, nawiedzają mnie dreszcze. Owszem, wszystkie te przyczyny są prawdopodobne. Na pewno jednak nie kryzys na giełdzie.

Piszę o tym nie, żeby czytelnicy litowali się nad moim sparszywiałym zezwłokiem. Z tej jedynie przyczyny, iż w artykule Adama Krzemińskiego „Furie polskie” (POLITYKA 6) przeczytałem, iż: „Za aferę Rywina Michnik zapłacił wielką cenę. Również zdrowiem. Przez wiele tygodni był w szpitalu”. Naprawdę najserdeczniej współczuję Adamowi Michnikowi. Ale za „aferę Rywina” zapłacił Rywin. Przez wiele miesięcy był w więzieniu. To tylko święty Alojzy Młodszy tak się przejął widokiem trędowatego, że mu się natychmiast rany otworzyły na całym ciele, od pięt po czubek czaszki. Jak pisze hagiograf: „ciało było słabsze od miłości”. Niestety, w realnym świecie przyczyny naszych fizjologicznych dolegliwości bywają z reguły bardziej przyziemne.

W poincie artykułu Adama Krzemińskiego czytamy z kolei, iż Adam Michnik „śmieje się i czaruje, jakby w podświadomej obawie, że w przeciwnym razie stanie się coś strasznego”.

Polityka 8.2008 (2642) z dnia 23.02.2008; Stomma; s. 97
Reklama