Archiwum Polityki

Błogosławiona wina

Emerytowany izraelski dyplomata opowiada, jak w czasie wojny po wejściu bolszewików do Lwowa zdołał się ukryć przed enkawudzistami, ale zadenuncjował go dozorca. Dzięki jego skwapliwym informacjom enkawudziści wrócili i pojmali młodego człowieka, a następnie wysłali na Sybir. Przyszły dyplomata na początku myślał o polskim dozorcy z głębokim żalem, ale kiedy po wojnie dowiedział się, co się stało z tymi, których nie wywieziono i którzy doczekali zajęcia Lwowa przez Niemców, zrozumiał, że zawdzięcza życie podłości owego dozorcy. Pierwsze pokolenie obywateli Izraela to społeczność, w której niemal każdy, bez wyjątku, ma za sobą dramatyczną biografię – każdy kiedyś albo cudem ocalał, albo cudem znalazł się w tym miejscu świata. Żaden żywot nie mógł być spokojny niczym większość żywotów mieszkańców tych krajów, których nie tykają kataklizmy, takich jak w Europie Szwecja i Szwajcaria. Dziś, po pięćdziesięciu latach istnienia państwa Izrael, pierwsze pokolenie powoli schodzi ze sceny, a wraz z nim odchodzi pamięć o tych niebywałych biografiach. Na przekór niepamięci na obrzeżach Jerozolimy rozbudowuje się imponujące muzeum Holocaustu, ale wiadomo, że żadne zwiedzanie nie ma siły autentycznych przeżyć. Wstrząsającą specyfiką Izraela jest to, że następne pokolenia kontynuują doświadczenie egzystencjalnych zagrożeń. W rozmowach z napotkanymi ludźmi raz po raz powraca motyw śmierci poniesionej w młodym wieku w czasach walki, która trwa nieustannie. Ktoś zginął w trakcie pierwszej napaści na Izrael, ktoś inny stracił syna w trakcie drugiej, wreszcie czyjeś dzieci padły ofiarą zamachów. Współżycie z przemocą jest częścią normalności, jak w Europie było kiedyś w odległych epokach, kiedy zagony tatarskie czy inne sąsiedzkie napaści powodowały stale zagrożenie.

Polityka 32.2002 (2362) z dnia 10.08.2002; Zanussi; s. 89
Reklama