Archiwum Polityki

Witaj Wieszczu!

Cała Rzeczpospolita od Rozewia nad Bałtykiem po Opołonek w Bieszczadach i od zwycięskiej Cedyni nad Odrą po Strzyżów w skrajnym zakolu Bugu wstrzymała dech. Zajaśniały oczy bezrobotnych i niebezrobotnych, robotnych i nierobotnych. Czyż warto wspominać o wzruszeniu dziatwy przedprzedszkolnej, przedszkolnej, szkolnej, gimnazjalnej, licealnej, o szczęściu studentów i radości emerytów. Zabiły żywiej nawet białych kołnierzyków serca. Księża idą z katedry w czerwieni i złocie, białe kwiaty padają pod nogi piechocie. Dzwony na wieżach kościelnych i świeckich same bić zaczynają. A czemu oni tak idą? A czemu one tak padają i biją? Skąd ten wiosenny lata powiew? Hej! Nie bez przyczyny to wszystko. Nie na darmo się słońce zza chmur wychyliło. Bo oto stało się. Poeta się przeprowadził.

Nie, nie przyjechał ci on z poetycką wizytą ulotną i roztargnioną, nie z oficjalną, okolicznościową albo przypadkową. Nie zawitał też do nas na wakacyjne wywczasy czy też inny pobyt dłuższy wprawdzie od przeciętnej wizyty, przejściowy jednak, a więc w jakiejś mierze byle jaki. Nie chodzi nawet o pobyt nieokreślonego trwania, który może rzecz jasna przerodzić się w pełne pozostanie, ale mimo wszystko nie musi, zawiera więc w sobie element niepewności, a co za tym idzie kruchości i metafizycznego niepokoju. Nie, on się przeprowadził. Zaprawdę się przeprowadził. Z całą poetycką świadomością wpisał swój los we wspaniałą tradycję przeprowadzek narodowych, tak bujnie nam i olśniewająco kwitnącą w ostatnich latach. Dołożył swój kamień do ojczyźnianego pomnika przeprowadzki, swoją minutę do przeprowadzki narodowej nieustającego święta.

Do Krakowa się przeprowadził.

Polityka 32.2002 (2362) z dnia 10.08.2002; Stomma; s. 90
Reklama