Archiwum Polityki

Biały proszek

Staś zwolniony został dzisiaj ze szkoły po pierwszej lekcji. Do dyrektora jego francuskiego gimnazjum oraz trzech nauczycieli, mających prowadzić tego dnia kontrolne odpytywania w III B, przyszły bowiem listy z tajemniczym białym proszkiem. Zgodnie z alarmowymi przepisami zawiadomiono natychmiast departamentalny sztab antyterrorystyczny. Pierwsi przyjechali strażacy w swoich wielkich czerwonych maszynach. Pobłyskując w jesiennym słońcu złotymi hełmami i toporkami nieskazitelnej czystości rozciągać zaczęli długie sikawki i wytaczać kolorowe beczułki z dezynfekcyjnymi preparatami. Maski przeciwgazowe nadawały im wygląd dziwnych stworów z najmodniejszych ostatnio komiksów dla nastolatów. Zaraz potem, piejąc kogutami, zajechały karetki pogotowia. Jak śnieg zabielały fartuchy. W tym czasie tajemnicze ninje w czarnych kominiarkach obsadziły już strategiczne punkty gimnazjum i podstawówki, przyległych boisk i internatu. Mniej efektowni policjanci wtargnęli do budynku szukać zagrożonych, świadków i ewentualnych przestępców. Po chwili, pod odpowiednią eskortą, wyprowadzono z gmachu potencjalnie zadżumionych: dyrektora, trzech nauczycieli, dwie sekretarki i woźną, która wyjmowała przesyłki ze skrzynki. Specjalna ekipa pościgowa odnalazła na mieście listonosza i zabezpieczyła go wraz z torbą. Tego dnia większość mieszkańców Meaux nie dostała już listów.

Najmłodsze dzieci głośno płakały – mniej z żalu po dyrektorze i matematyku, bardziej z oszołomienia i wytrącającego z rytmu codziennego życia zamętu. Gimnazjaliści – przeciwnie – podnieceni przyglądali się pistoletom automatycznym wyborowej jednostki i zaglądali do strażackich wozów.

Polityka 44.2001 (2322) z dnia 03.11.2001; Stomma; s. 106
Reklama