Archiwum Polityki

Dzisiaj urlop, jutro emigracja

Nie planuj wizyty u lekarza w piątek 7 kwietnia, bo większość gabinetów może być zamkniętych, a szpitale będą pracowały tak jak w niedziele. Naczelna Rada Lekarska wezwała lekarzy wszystkich specjalności (także dentystów) do solidarnego udziału w proteście, który ma polegać na wzięciu jednodniowego urlopu na żądanie. Zgodnie z kodeksem pracy każdy może w ciągu roku wykorzystać 4 dni na taki urlop – wystarczy powiadomić o tym pracodawcę w konkretnym dniu (lub nawet dzień później) i nie ma on prawa odmówić. Dlatego dyrektorzy szpitali do końca nie będą w stanie przewidzieć, jak zachowa się personel 7 kwietnia, ale z nastrojów panujących w dyżurkach lekarskich wynika, że medycy masowo nie przyjdą do pracy. W ten sposób chcą zaprotestować przeciwko niskim pensjom i domagać się podwyżki o 30 proc.

Minister zdrowia przekonuje, że w tym roku na spełnienie tego postulatu nie ma co liczyć. W przyszłym roku do budżetu ochrony zdrowia wpłyną dodatkowe 4 mld zł, które będzie można przeznaczyć na podwyżki, ale lekarze nie wierzą w te deklaracje. Bez odpowiednich zapisów w ustawie o świadczeniach zdrowotnych obiecanych przez ministra pieniędzy mogą w ogóle nie zobaczyć (o czym świadczą losy słynnej ustawy 203), więc domagają się konkretów. W wieloletniej batalii o wyższe pensje lekarze po raz pierwszy mają w ręku mocny argument: stają się towarem deficytowym. Na Mazowszu, Śląsku i w Zachodniopomorskiem brakuje już anestezjologów, radiologów, internistów, którzy zachęceni wyższymi zarobkami coraz gremialniej wyjeżdżają na Zachód. W ankiecie branżowego portalu Medycyna Praktyczna spośród 4 tys. lekarzy tylko 15 proc. zadeklarowało, że zamierza zostać w Polsce.

Polityka 13.2006 (2548) z dnia 01.04.2006; Ludzie i wydarzenia; s. 22
Reklama