Resort zdrowia ma nadzieję, że ukraińscy lekarze i pielęgniarki uzdrowią polski system. NRL ostrzega jednak, że wykonywanie zawodu bez znajomości języka polskiego jest po prostu niebezpieczne.
Zachowajmy umiar, bo mam wrażenie, że podążamy w szaleńczym kierunku z przedwczesnymi ocenami na temat tego, kto tym razem zawinił – mówi dr Maciej Socha ze Szpitala Św. Wojciecha w Gdańsku. Żaden raport medyczny nie przywróci jednak zaufania między pacjentkami a ginekologami.
My mamy się narażać i zaharowywać, a władza nie może nawet wprowadzić regulacji, które spowodowałyby zmniejszenie naporu pacjentów, mówią. I przyznają, że coraz mniej w nich empatii i skłonności do poświęcenia dla ludzi, którzy chorują i umierają na własne życzenie.
Rząd przerzucił cały ciężar walki z czwartą falą epidemii na samorządy i szpitale, które są zapchane „pod korek” i ledwo dyszą. A będzie jeszcze gorzej, bo nawet jeśli rację ma resort zdrowia i zbliżamy się do szczytu zakażeń, to szczyt hospitalizacji przypadnie przed świętami.
Pierwszy specjalistyczny zespół ekipy Medycy na granicy działa już przy strefie stanu wyjątkowego na granicy polsko-białoruskiej. Łącznie gotowych do pracy jest 42 lekarzy, pielęgniarek i ratowników z całej Polski.
„Przedstawiciele resortu zdrowia tylko pozorują negocjacje” – mówiła na konferencji prasowej Anna Bazydło z Porozumienia Rezydentów.
Prof. Krzysztof Simon z Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu musiał otrzymać policyjną ochronę. Jest kolejnym lekarzem, którego dosięga niebezpieczny hejt i groźby śmierci. To coś mówi o naszym społeczeństwie, ale o polityce tego rządu też.
W Sejmie rozpoczęto prace nad nowelizacją ustawy „Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce”, w której zapisano możliwość kształcenia lekarzy poza uniwersytetami, w wyższych szkołach zawodowych. I od razu wybuchła awantura, bo to projekt z nikim niekonsultowany i trudny do realizacji. Więc komu potrzebny?
Dr Katarzyna Stelczyk przez 13 lat walczyła o sprawiedliwość. Sąd Apelacyjny przyznał jej rację, ale Prokuratoria Generalna złożyła skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. Sprawa może zacząć się od nowa.
Po samobójczej śmierci 94-latka pracownicy ochrony zdrowia zrobili krok wstecz i zasiedli do rozmów z rządem. „Na co dzień pracujemy ze śmiercią, ale sobota wstrząsnęła nami wszystkimi” – opowiadają.